Ann Marie Temple
[…] Znajdujemy się zatem niejako w samym rdzeniu rzeczywistości antropologicznej, której na imię „ciało”, ludzkie ciało. Jednakże, jak łatwo zauważyć, jest to rdzeń nie tylko antropologiczny, lecz także istotnie teologiczny. Teologia ciała, która od początku jest związana ze stworzeniem człowieka na obraz Boży, staje się w pewien sposób także teologią płci lub raczej teologią męskości i kobiecości, która tutaj, w Księdze Rodzaju, ma swój punkt wyjścia[2].
Jak uczy św. Tomasz z Akwinu: „Po słowach: «Na obraz Boży go stworzył» Pismo św. dodało: «Stworzył mężczyznę i niewiastę»: nie żeby obraz Boga ujmować według odrębności płci, ale że obraz Boga jest wspólny obu płciom, gdyż jest w umyśle, a co do niego nie istnieje odrębność płci”[3]. „O wysokiej randze człowieka stanowi to, że Bóg go uczynił na swój obraz, a to dlatego, że dał mu duszę, czym [człowiek] góruje nad nierozumnymi zwierzętami”[4].
„Teologia ciała” Jana Pawła II stanowi doskonały przykład detonacji jednej z bomb zegarowych II Soboru Watykańskiego5. Jako arcybiskup Krakowa Karol Wojtyła był jednym z głównych architektów Gaudium et spes; zaś jako papież poświęcił w latach 1979–1984 aż 130 audiencji generalnych, aby wydobyć cały potencjał z tekstu, który wcześniej pomógł zredagować. W istocie cała „katecheza” opiera się wyraźnie na interpretacji Księgi Rodzaju zawartej w par. 12 Gaudium et spes, przytoczonej podczas audiencji z 14 listopada 1979 roku:
Lecz Bóg nie stworzył człowieka samotnym: gdyż od początku „mężczyzną i niewiastą stworzył ich”; a zespolenie ich stanowi pierwszą formę wspólnoty osób. Człowiek bowiem z głębi swej natury jest istotą społeczną, toteż bez stosunków z innymi ludźmi nie może ani żyć, ani rozwinąć swoich uzdolnień[6].
System ten jest wewnętrznie spójny: stanowi on owoc podjętych wcześniej przez Wojtyłę prób skonstruowania obiektywnego systemu moralnego, który byłby przekonujący dla współczesnego człowieka w jego subiektywnym doświadczeniu, a nie jedynie narzucany przez zewnętrzne Magisterium; systemu opartego na holistycznej analizie osoby, a nie na abstrakcyjnej filozofii tomistycznej[7].
Struktura i pełne implikacje nauczania papieża stają się najlepiej widoczne dzięki porównaniu go z tradycyjną teologią, którą miało ono zastąpić. Rewolucyjna natura nowego systemu staje się tym bardziej oczywista, jeśli przełożymy „teologię ciała” na język scholastycyzmu, definiując wspólne dla nich terminy. Mamy nadzieję rzucić w ten sposób nieco światła na filozoficzną nowomowę obecną w dokumentach samego II Soboru Watykańskiego, a równocześnie wykazać absolutną konieczność oparcia refleksji teologicznej na tomistycznym realizmie. W istocie zamiarem papieża było stworzenie obiektywnego systemu etycznego dotyczącego relacji między mężczyzną a kobietą; jego założenia i sposób rozumowania są jednak do tego stopnia wadliwe, iż skutecznie uniemożliwiają wszelką relację pomiędzy człowiekiem a Bogiem.
Podczas audiencji 5 września 1979 r. papież rozpoczął prezentację „teologii ciała” od przypomnienia rozmowy Chrystusa z faryzeuszami, przedstawionej w 19. rozdziale Ewangelii według św. Mateusza. W swej etyce małżeńskiej Chrystus odwołuje się do „początku”, tak więc papież poświęca swe audiencje egzegezie dwóch opisów stworzenia zawartych w Księdze Rodzaju (1, 26–27; 2, 7–25).
Z opisów tych wyprowadza fundamenty swej „teologii ciała”:
– po pierwsze, koncepcję człowieka jako osoby, zarówno wskutek swej podmiotowości, jak i relatywności, tj. zarówno poprzez jego świadomość wyjątkowości wśród zwierząt, jak i poprzez wejście z Ewą w relację wzajemnego daru ze swej osoby;
– po drugie, ideę, że ukonstytuowany w ten sposób jako osoba człowiek stanowi obraz Boga[8].
Sam papież nazywa swój system „teologią ciała”, ponieważ status człowieka jako osoby oraz jako obrazu Boga zależy od jego struktury fizycznej. Świadomość człowieka, że jest on wyjątkowy pośród zwierząt, oraz fakt, iż „nie on może odnaleźć siebie inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego”, zależy od jego postrzegania ciała: najpierw własnego, a następnie ciała niewiasty[9]. Podobnie poprzez swe ciało staje się on obrazem Boga: „Teologia ciała, która od początku jest związana ze stworzeniem człowieka na obraz Boży, staje się w pewien sposób także teologią płci lub raczej teologią męskości i kobiecości”[10].
Niezależnie od szczerości egzegezy przedstawianej przez papieża, jego interpretacja Księgi Rodzaju odbiega w wielu punktach od interpretacji tradycyjnej i wydaje się być raczej obroną własnych założeń filozoficznych.
Co szokujące, zgodnie z tą ideą stworzenie człowieka jako osoby jest stopniowe i osiągane poprzez świadomość i działanie jego samego:
Ten uszczęśliwiający „początek” potwierdza cały proces „wyosobnienia się” człowieka w świecie[11].
Dla św. Tomasza takie „potwierdzenie procesu «wyosobienia się»” pozbawione jest sensu: konkretny człowiek istnieje, skoro konkretna materia ożywiana jest duszą ludzką. Osobowość jest nierozerwalnie związana z indywidualnością człowieka: osoba jest dla św. Tomasza „indywidualną istotą o naturze rozumnej”. Tak więc – w tradycyjnej filozofii, człowiek jest osobą ontologicznie, dzięki strukturze swej istoty; nie staje się nią stopniowo w konsekwencji swych dojrzałych działań.
Dlaczego papież odszedł od tradycyjnych pojęć istoty i struktury rzeczywistości? Ponieważ nie uważa, że jesteśmy w stanie poznać je w sposób tak pewny, jak utrzymuje św. Tomasz – a przynajmniej w sposób nie dość pewny, aby uczynić je podstawą systemu moralnego odpowiadającego współczesnemu człowiekowi.
Te scholastyczne definicje zakładają, że jesteśmy w stanie przeniknąć i zrozumieć strukturę otaczających nas bytów poprzez proces abstrahowania i wnioskowania; że prawdziwie pojmujemy istotę rzeczy poprzez idee zaczerpnięte z doświadczenia; oraz że w oparciu o ten proces możemy rozumować oraz formułować wnioski dotyczące rzeczywistości i jej struktury[12].
Fenomenologia papieża przeciwnie, utrzymuje, że takie abstrahowanie oznacza zafałszowywanie rzeczywistości, którą możemy opisywać, jedynie biorąc pod uwagę wszystkie elementy doświadczenia; metoda fenomenologiczna zmierza raczej ku współodczuwaniu istoty rzeczy niż do konceptualnego uchwycenia jej struktury.
Podczas gdy fenomenologia przypisuje takie samo znaczenie całemu postrzeganiu i wrażeniom, abstrahowanie pozwala nam na dostrzeżenie konstytutywnych elementów rzeczy oraz rozróżnienie pomiędzy wyższymi a niższymi, odkrywając podobieństwa pomiędzy bytami oraz hierarchię przyczyn.
Stąd też dla św. Tomasza dusza jest nadrzędna względem ciała – szlachetniejsza, posiadająca własne istnienie i ożywiająca ciało, tak iż człowiek staje się osobą dzięki swej duchowej naturze. Papież jednak podkreśla w przypisie do swej katechezy z 14 listopada 1979, że:
W pojęciu najdawniejszych ksiąg biblijnych nie pojawia się przeciwstawienie dualistyczne „dusza – ciało”. Jak już zostało podkreślone, można raczej mówić o połączeniu uzupełniającym „ciało – życie”. Ciało jest wyrazem osobowości człowieka.
Ten brak wyraźnego wyróżnienia duszy oraz jej działania jako nadrzędnego w stosunku ciała oznacza, że „teologia ciała” redefiniuje ideę człowieka jako „obrazu Boga”. Fenomenologia nie może zaakceptować twierdzenia Akwinaty (odwołującego się do św. Augustyna), iż człowiek jest obrazem Boga wyłącznie poprzez posiadanie intelektu. Papież musi więc redefiniować „obraz Boga”, czyniąc go przedmiotem badania fenomenologicznego: rozumie go jako zewnętrzne (cielesne) wyobrażenie Boga. Co więcej, obraz ten jest doświadczeniem. Pełna świadomość znaczenia ciała ma miejsce we wzajemnym „poznawaniu się” mężczyzny i niewiasty; ich fizyczne połączenie staje się językiem wyrażającym naturę Boga dla świata oraz dla nich samych: „[…] mowa ciała staje się poniekąd «profetyzmem ciała»”[13].
To, co papież nazywa obrazem, św. Tomasz nazwałby jedynie śladem Boga w świecie materialnym, najniższą formą podobieństwa. Człowiek jest obrazem lub podobieństwem Boga, ponieważ jego dusza jest zdolna dojść do Boga poprzez akty poznania i miłości: „Umysł jest obrazem Boga, w sensie, iż zdolny jest Go poznać i uczestniczyć w Jego życiu”[14].
Tak więc człowiek jest capax Dei dzięki swej duszy, poprzez swą naturę, poprzez „akt intelektu” – jak mówi św. Augustyn. Ta otwartość natury umożliwia wkroczenie łaski do jego duszy oraz bycie na nowy sposób „obrazem Boga” poprzez więź cnoty teologicznej: niedoskonale jako obraz łaski, oraz doskonale jako obraz chwały[15]. Owo całkowicie teologiczne zjednoczenie niemożliwe jest w „teologii ciała” właśnie dlatego, że nie wyróżnia ona duszy jako będącej – ze swej natury – miejscem spotkania z Bogiem. Nie ma też w niej możliwości rozróżnienia pomiędzy obrazem naturalnym a obrazem łaski lub chwały. Człowiek zbliża się do Boga poprzez czystsze zjednoczenie z inną istotą ludzką – stając się pełniej darem dla niej bardziej upodabnia się do Boga. Przywrócenie obrazu Boga i pierwotnej „niewinności serca” uzależnione jest od życia małżeńskiego postrzeganego jako wzajemny dar z siebie[16].
Samo niebo oraz obcowanie świętych mają być rozumiane w kontekście wzajemnego dawania[17]. W „teologii” papieża nie ma miejsca na niebo jako zaspokojenie nieskończonej tęsknoty duszy:
Szczęście bowiem jest dobrem doskonałym, całkowicie zaspokajającym pożądanie. […] Przedmiotem zaś woli, czyli pożądania ludzkiego, jest dobro powszechne, podobnie jak przedmiotem umysłu jest prawda powszechna. Jasne więc, że nic nie może zaspokoić woli człowieka poza dobrem powszechnym, które nie znajduje się w dobru stworzonym, ale tylko w Bogu, gdyż każde stworzenie posiada tylko cząstkową dobroć. A więc tylko Bóg może zaspokoić wolę człowieka zgodnie z Ps (102, 5): „Bóg napełnia dobrami pragnienie twoje”[18].
Ta krótka prezentacja może dać jedynie ograniczony obraz doktrynalnych, duchowych i kulturowych zagrożeń związanych z „teologią ciała”. Owa bomba zegarowa jest w istocie prawdziwą bombą atomową, niezwykle destrukcyjną, ponieważ uderza w samo serce teologii, nadając tradycyjnym terminom filozoficznym całkowicie nowe znaczenie. Struktura każdego pojęcia jest modyfikowana, dotyczy to jednak także porządku jako całości: Bóg przestaje być ostateczną przyczyną, celem wszelkiego istnienia i działania, tym, wokół którego wszystko się obraca, ponieważ człowiek został stworzony jako posiadający „sam w sobie szczególną wartość”[19], a Gaudium et spes nazywa go „jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego”. Jest to wreszcie „zwrot antropologiczny”, rewolucja, którą Jan Paweł II traktował „niezwykle poważnie”.
Źródłem zamieszania jest odmowa akceptacji abstrakcyjnego realizmu św. Tomasza: jeśli nie mamy sposobu na poznanie struktury rzeczywistości, nie mamy sposobu na wyróżnienie duszy – nie możemy dedukować, w jaki sposób człowiek może być zjednoczony z Bogiem. Człowiek, którego Bóg pragnął dla niego samego, pozostaje sam; mężczyzna i kobieta, pozbawieni odrębnych od swych ciał niematerialnych dusz, nie mogą być postrzegani jako obrazy Boga. Czy człowiek, zachęcany do poszukiwania niewinności poprzez coraz pełniejsze zanurzanie się w cielesności, będzie mógł kiedykolwiek „żyć duchem” i „postępować duchowo”, „ukrzyżowawszy swe ciało”?[20]
Sanguis Christi, germinans virgines, salva nos.
W kwestii nowinek teologicznych Jana Pawła II polecamy lekturę trzytomowej analizy krytycznej autorstwa ks. Johannesa Doermanna Pope John Paul II’s Theological Journey to the Prayer Meeting of Religions in Assisi, Angelus Press 2006.
Za portalem sspx.org tłumaczył Tomasz Maszczyk[1]
PSYCHO-TERAPEUTYCZNY GABINET N1